Wygrana, bądź śmierć

Wiatr stał się zimniejszy i nie zaprzestanie na różowieniu naszych policzków. Przyjdzie za nim mróz, który przysłoni słońce, zabierze nam dzieci, zmusi do głodu. Gdzieś pośród śniegów kroczyć będzie martwy cień, cień minionego życia skróconego przez ostrze lodu, przenikające przez każdą, nawet najgrubszą skórę zwierza. Zima nadchodzi.

Gra o Tron

George R.R. Martin




Zapewne większość z nas wie, że mamy do czynienia z dziełem mordercy, psychopaty, socjopaty. Warto także dodać, że persona stojąca za powstaniem serii ,,Pieśni Lodu i Ognia" jest jedną z najbardziej znienawidzonych postaci w świecie literackiego rzemiosła i nie jeden czytelnik z chęcią zgotowałby mu straszliwy los. Zostawmy już jednak niepozornego staruszka dla własnego bezpieczeństwa i żyjmy w nadziei, że nie widniejemy na jego liście osób żyjących już zbyt długo.





Na dzień dobry dostajemy po twarzy opasłym tomiszczem zatytułowanym ,,Gra o Tron", z którego wysypie się na nas zatrzęsienie postaci, wątków, oraz lokacji. 

Zacznijmy od środka, czyli wątków, gdyż zaczynanie od początku mogło się wam już przejeść. Historia zawarta w książce jest ciszą przed burzą, ma za zadanie ukoić nas swą rozpiętością, głębią, starannym dopieszczeniem, oraz rozplanowaniem, by następnie policzkować nasze twarze przez cały czas trwania Pieśni. I o ile ciosów niewyobrażalnie potężnych nie musimy spodziewać się w pierwszym tomie, to głowę daję, że Pan Martin znokautuje nas na dalszym etapie podróży.
 ( Choć o tej ofierze z potrzebnego mi narządu lepiej nie wspominać zaraz przy jego imieniu ) 


Siedem Królestw pod władzą Roberta Baratheona można przyrównać do kolosa na glinianych nogach. Wielu wie o jego rychłym upadku, o nadchodzącym końcu starego porządku, lecz nie zapowiada się na to, by ktokolwiek mógł, bądź w ogóle chciał temu zapobiec. Osobą na tyle odważną, by nie siedzieć cicho okazuje się najlepszy przyjaciel Króla, Eddard Stark, z którym to zbuntowany Baratheon pozbawił władzy Aerysa II Targaryena. Eddard, zwany w gronie przyjaciół Nedem, dostrzega sprawy zamiecione pod dywan. Tam, gdzie inni widzą normę, on dostrzega spisek. Czy aby na pewno słusznie? 
W pierwszej części Pieśni to właśnie Ned staje się bohaterem ciągnącym za sobą wielkie konsekwencje. Jego poczynania na Królewskim dworze w roli namiestnika mogą być zalążkiem olbrzymich przemian i konfliktów na ziemiach Siedmiu Królestw. W ślad za jego historią ruszą także inne postacie, których już nawet nie liczę. Ich ilość określę słownie. Wiele. 
Będą to opowieści powiązane mniej, bądź bardziej z pozornym wątkiem głównym i każda z nich odegra istotną rolę w układance. 





Martinowi należy przyznać jedno, potrafi stworzyć postacie, których stratę rzeczywiście odczujemy, a już samo to jest ogromnym plusem książki. Twór, o którym rozmawiamy posiada głównego bohatera, lecz to tylko pozór, bowiem tak naprawdę, to my sami wybieramy tego, który góruje nad resztą. Pozwala to zachować pewną plastyczność, dzięki której każdy czytelnik przeżyje (Bądź nie przeżyje) Grę o Tron na indywidualny sposób, kibicując komuś innemu, niż reszta ludzi, życząc śmierci osobnikowi, którego wielbi wielu, etc. 




Świat Pieśni Lodu i Ognia z pewnością należy do ,,TYCH OLBRZYMÓW" pokroju Śródziemna z Władcy Pierścieni. Odwiedzimy naprawdę wiele miejsc, począwszy od wielkiego muru wzniesionego z lodu mającego za zadanie chronić ludzi południa przed dzikimi i legendarnymi istotami nazywanymi ,,Innymi", skończywszy na Dothrackich stepach, po których podróżować będziemy wraz z Daenerys Targaryen. Po drodze znajdziemy lokacje wymyślne i wyróżniające się, co pogłębi nasze wrażenie szczegółowego świata, w którym każdy budynek, postać, artefakt, posiada swoją historię.






Wypadałoby powiedzieć coś od siebie, huh. Swoją przygodę w świecie Pana Martina rozpocząłem już dawno temu za sprawą serialu i byłbym niesprawiedliwy, nie zaznajamiając się z pierwowzorem. Mimo to, że znałem fabułę książki, bawiłem się przednio, co wychodzi na ogromny plus. Opowieść pisana była dla mnie swoistym déjà vu, a i tak potrafiła mnie wciągnąć. To daje do myślenia, czyż nie? 

Oto książka, w której to my decydujemy, kto będzie dla nas najmężniejszym z mężnych. Opowieść, na której stronicach nie istnieje drabina moralności, gdyż my sami musimy ją stworzyć, podpisując pod jej szczeble jednostki zwane bohaterami, przez których dłonie, usta, oraz myśli nie przeplata się tylko zło i dobro, a własna racja, której barwa zależy od miejsca, z którego patrzymy. Wszyscy mają bowiem swoje powody do brania udziału w Grze o Tron. Pytanie, który z nich okaże się na tyle ostry, by wyeliminować pozostałych?

Zapraszam na epicki spektakl pod gołym, zimowym niebem. 
Odważysz się? 
Chwyć za miecz.



3 komentarze:

  1. Super recenzja! Oglądałam serial i mam zamiar w końcu zabrać się za książkę :D
    Pozdrawiam,
    Jessie
    http://lifting-pages.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, nawet sobie nie wyobrażasz jak dobrze wiem co czujesz :D Zacznę od tego, że świetna recenzja, podoba mi się jak piszesz i widać, że masz bogaty zasób słów, no ale przecież czytasz książki... Zgadzam się z tobą, Gra o Tron jest niesamowita przede wszystkim dzięki barwnym bohaterom. Niestety do żadnego z nich nie można się przywiązywać, bo jak wiadomo nasz pan Martin ma bardzo bujną wyobraźnię. Też oglądam serial, jednak najpierw w swoje ręce dostałam książkę. Przeczytałam już wszystkie powieści z tego cyklu jakie wyszły spod pióra Martina, a ty? Na razie tylko po pierwszym tomie? :D Jeśli tak to powiem ci tylko, że nie umiesz sobie nawet wyobrazić co cię czeka. Im dalsze tomy, tym widać coraz większe (i coraz bardziej znaczące) różnice między książką a serialem. Każda śmierć, mimo, że przeżyłeś je już raz w serialu, będzie dla ciebie ogromnym hmmm... zaskoczeniem. Jak już wspomniałam jestem na bieżąco i od długiego czasu czekam na kolejny tom, który o ile się nie mylę miał ukazać się (nie chcę skłamać) 2 lata temu... super. Najgorsze jest to, że pan Martin, powiedział, że jeżeli umrze nie chce żeby to co napisał zostało wydane, ani nie życzy sobie, żeby ktoś kontynuował jego cykl. Więc jeśli nasz kochany morderca umrze... nie wiem co zrobię. W książce zwraca się też uwagę na takie szczegóły, których w serialu nikt nie zauważa. Mam na swoim koncie tyle teorii spiskowych, że to się w głowie nie mieści :D Jak będziesz jakąś miał to koniecznie napisz o tym post! Z chęcią podyskutuję.

    Pozdrawiam serdecznie :D
    http://zksiazkawkieszeni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten ogrom literek wywołuje u mnie radość, huh, dziękuję. Aktualnie mam na swoim koncie zaledwie jeden tom, lecz to zmieni się w niedalekiej przyszłości, a przynajmniej taką mam nadzieję. Data kolejnego tomu minęła może i te dwa lata temu, lecz to jeszcze nic. Martin mówił kiedyś, że jeśli będzie trzymał się planów, to zakończy całą Pieśń jakoś przed 2000, bądź 2005 (?) również nie chcę skłamać. Tym razem, gdy czytam jego wypowiedzi ,,Teraz skupiam się tylko na pisaniu", a następnie widzę zdjęcie, na którym bawi się w wielkiej, dmuchanej kuli w ogrodzie... Tak, to z całą pewnością rdzeń bycia pisarzem.
      Co do teorii, to pierw muszę raczej zakończyć wszystkie części, by móc mówić rzetelnie. Aktualnie planuję zakupić i przeczytać ,,Rycerz Siedmiu Królestw" jako drobniutką odskocznię od wirów Pieśni. Cóż... Martin nie bez powodów stał się jednym z moich ulubionych pisarzy!

      Dziękuję i również pozdrawiam c;

      Usuń