Poczytuję






Czasami każdy powinien pozwolić sobie na nieco sentymentalności publicznie, by dać się poznać lepiej widowni, w której skład może wchodzić nawet sam kot. Pewnie ucieknie, gdy zaczniemy mu mącić spokój, ale liczy się chęć. Więc zanim mi uciekniecie, opowiem wam krótką historię moich początków z literaturą, z którą w końcu bezsprzecznie związane jest to miejsce.  




Zaczęło się dosyć standardowo - od klasowej wizyty w bibliotece szkolnej i zaprezentowaniu nam takich klasyków jak ,,Kubuś Puchatek". Oczywiście dzieciaki nie są cierpliwe i po szybkim zlustrowaniu wszystkich ilustracji zaczynały marudzić. Ja sam miałem to szczęście, że wraz z ,,moją paczką" odkryliśmy skrzynię z komiksami z serii ,,Gigant", ,,Asterix i Obelix" oraz ,,Kajko i Kokosz". Każdemu przypadło do gustu co innego, a że ja miałem chyba w genach zakodowane skąpstwo i miłość do pieniądza, chwyciłem za przygody Sknerusa McKwacza - Mojego bohatera dzieciństwa. Teraz wygląda to trochę niezdrowo, hah.  
Po przeczytaniu pierwszego tomu przybyłem po drugi, a potem trzeci i czwarty, by chwilę potem znowu przeczytać pierwszy i znowu trzeci. Tak, czytałem je parę razy, ale czemu się dziwić, dzieciaki często oglądają jedną bajkę w kółko, więc czemu ja miałbym nie móc czytać danego tomu przez całą wieczność? 
W pewnym momencie komiksy o Sknerusie się wyczerpały i gdy miałem już wychodzić z spuszczoną głową, Pani bibliotekarka zaproponowała coś ,,ambitniejszego". Nie pamiętam już tytułu ani treści, szkoda. 
Przez moje dłonie w okresie szkoły podstawowej przebiegło potem parę lektur i nieobowiązkowych powieści, z czego najbardziej naznaczyła się seria ,,Kroniki Imaginarium Geographica'', którą wypożyczyłem z miejskiej biblioteki poznanej dzięki mamie. Mamo - dziękuję


To chyba za sprawą tych ksiażek dowiedziałem się, że słowa pisane wcale nie gryzą i że nie kończą się na rudych warkoczach Ani z Zielonego Wzgórza. Niestety, nigdy nie było mi dane skończyć przygody w tym uniwersum, gdyż biblioteka oferowała tylko parę pierwszych tomów. Moim skrytym marzeniem jest upolowanie gdzieś wszystkich części, co jednak wcale nie należy do rzeczy prostych, bowiem kupienie ich w księgarni to już sprawa podpisująca się pod fantastykę
Kolejnym dużym krokiem w stronę świata literatury było poznanie pewnej Julii, z którą w przyszłości ,,planuję połączyć biblioteczki". To ona zaraziła mnie kupowaniem książek, przez co zacząłem formować własną biblioteczkę. 
Ostatnim znanym mi posunięciem w stronę krainy swetrów i herbaty było założenie tego bloga. 
Może droga do tego miejsca nie wydaje się długa, nie jest pełna wybuchów i zwrotów akcji, ale ja sam wiem, że mimo braku epickości stanowi epicką część mojego życia. 
Mam nadzieję, że nie uciekliście jak wcześniej wspomniany kot. Dziękuję za uwagę, dziękuję za możność bycia tutaj.

A jak Wy rozpoczęliście swoją podróż?



10 komentarzy:

  1. Moja historia zaczęła się typowo, czyli od Harry'ego Pottera. Mama kupiła mi pierwszą część, gdy byłam w 3 klasie podstawówki i przez rok jej nawet kijem nie tknęłam (książki, nie mamy :D). Po roku w akcie desperacji i nudy wzięłam się za czytanie. I co? Wpadłam!
    Pozdrawiam, super post! Książkowy zakątek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te złe mamy kupujące książki ;') Teraz to sam bym chciał mieć je fundowane jak kiedyś, huh.

      Usuń
  2. Cóż, ja byłam jednym z tych szczęśliwców, którym rodzice czytali. Myślę, że to od tego wszystko się zaczęło. Z pierwszym książek, które przeczytałam sama była "Martyna", później jakieś inne książki dla dzieci. Prawdziwa przygodą z czytaniem zaczęła się chyba od Zmierzchu. Od tego momentu zaczęłam sięgać po "grubsze" książki, dlatego nigdy nie powiem złego słowa na Stephanie Meyer.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także mogę nazwać się takowym szczęśliwcem, choć w moim przypadku czytanie przez rodziców szybko się skończyło, gdyż błyskawicznie przerzuciłem się na samodzielne dukanie słowo po słowie. Jakoś zawsze preferowałem słowa niesione myślą.

      Usuń
  3. Mnie babcia zapisała do konkursu czytelniczego, w którym wcale nie chciałam brać udziału! Jednak zrobiłam to dla innych w mojej grupie, bo koleżankom zależało i wciągnęłam się... W ekspresowym tempie przeczytałam 7 książek i już nigdy nie przestałam czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja niestety nie pamiętam pierwszej książki, która zmieniła moje czytelnicze życie i naprowadziła mnie na właściwą drogę :) Ale w moim domu zawsze było wiele książek, czytał brat, tata. Nie znałam innego życia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zaliczam się do grona czytelników, wychowanych na "Harrym Potterze". Ale to była tylko taka iskierka, prawdziwy głód na książki nastąpił po przeczytaniu "Zwiadowców". W dzieciństwie coś tam mi poczytywano, ale tę prawdziwą pasję odnalazłam w sobie sama. I zdecydowanie pomógł mi w tym blog i poznanie tylu wspaniałych ludzi, równie zafiksowanych na punkcie książek :)
    Pozdrawiam, Zaksiążkowana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, zaczytani ludzie bardzo umacniają ową pasję. Nie ukrywam, że w razie kryzysu czytelniczego bardzo lubię posłuchać tych wszystkich postrzeleńców, do których sam się zaliczam ^_^

      Usuń
  6. Nigdy nie zaliczałam się do osób, które uwielbiały czytać, jednak moją pierwszą serią, którą przeczytałam z własnej woli to Harry Potter. Pamiętam jak mama powiedziała "Nie kupię ci następnej części dopóki nie przeczytasz tej", a na następny dzień dowiedziała się, że nie warto się ze mną zakładać. ;)
    Co prawda, nadal nie jestem miłośniczką czytania, ale już nie zaliczam się do osób, które w ogóle nie chwytają książek do ręki. Bardziej jestem osobą, która czyta pierwsze rozdziały, a dopiero potem stwierdza czy faktycznie chce tę książkę czytać. Chyba nie muszę wspominać, że jak jakaś książka faktycznie mnie zainteresuje, to przeczytam ją bez wahania. ^^'
    Z książkami jestem wybredna, więc u mnie jest jak na loterii. Albo trafię na taką, którą przeczytam, albo skończę na pierwszym rozdziale.
    Wiem gusta gustami i nie wszystko musi mi się podobać, ale jakoś tak dziwnie się czuję, bo na jakieś 35 książek, przeczytanych mam tylko 11 (nie licząc lektur szkolnych i książek, których w swojej kolekcji nie mam, a przeczytałam), porzuconych jakieś 10, a reszty jeszcze nie miałam w łapkach do oceny. ;_;
    Bardziej preferuję czytać kursy językowe czy jakieś poradniki. W swojej kolekcji oprócz standardowego niemieckiego, francuskiego czy rosyjskiego (cyrylica opanowana! ^^) mam takie języki jak słowacki, norweski, japoński, koreański i nawet arabski! ^^ Zazwyczaj w takich kursach znajdują się również różne ciekawostki o danych krajach, więc nawet jeśli nie wejdę na poziom intermediate albo chociaż pre-intermediate, to zawsze pozostanie mi jakaś ciekawostka w głowie. ^^
    Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości pokocham bardziej czytanie książek, ale tak szczerze mówiąc, jeśli moje tempo czytania się nie zwiększy (potrafię czytać jeden rozdział pół godziny ;__; ) to nie wiem jak to będzie. :<
    Mam nadzieję, że ten blog pozwoli mi bardziej zaciekawić się światem literatury~ Dlatego pokładam w Ciebie wszelkie nadzieje, panie Literuwko :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, sam nie należę do osób mogących chwalić się błyskawicznym tempem czytania. Ba, jestem wręcz beznadziejny jeśli chodzi o czytanie, gdyż jeśli nie przysiądę do niego porządnie, to już po paru stronach jestem w stanie robić cokolwiek innego, niż przedzieranie się przez historię, którą mimo wszystko bardzo chcę poznać.
      ,,Pan Literuwka" brzmi przesympatycznie, huh. Mam nadzieję, że nie zawiodę, a książki będą Ci przychylne i miłe. c;

      Usuń